Kolega redaktor merytoryczny Kostek, czyli Marcin “Seji” Segit zwrócił moją uwagę na pojawienie się tematu gier fabularnych w trzeciej odsłonie klasycznej serii slasherów. Chodzi tu o “A Nightmare on Elm Street 3: Dream Warriors” z 1987 roku.
Jak przystało na klasyczną opowieść o Freddym Kruegerze, wszystko jest tłem dla zabijania we śnie. Fabuły nie ma w zasadzie co więcej streszczać, poza zaznaczeniem, iż tym razem główna bohaterka – Kristen (był to filmowy debiut Patricii Arquette) – potrafiła wciągać do snów inne osoby.
Gdzieś w tej opowieści pojawił się wątek gier fabularnych – wpierw pokazano kawałek rozgrywki, a potem moce postaci przeniosły się do świata snów, oczywiście z oczekiwanym efektem. Popatrzcie zresztą sami:
Film wszedł na ekrany w 1987 roku, czyli 8 lat po sprawie Jamesa Dallasa Egberta III, 6 lat po premierze książkowego horroru Hobgoblin i 4 lata po powstaniu organizacji “Bothered About Dungeons & Dragons” (czyli B.A.D.D.), którą Patricia Pulling założyła w reakcji na samobójstwo syna – uznała, że przyczyniły się do tego gry RPG. Dopiero w 1989 roku Michael A. Stackpole napisał obszerną odpowiedź wyjaśniając błędy i niedopowiedzenia, którymi się posługiwali oskarżający gry fabularne o wszystko co złe.
Można zatem przyjąć, iż twórcy scenariusza (Wes Craven, Bruce Wagner, Frank Darabont i Chuck Russell) nie chcieli promować się na kontrowersji, a jedynie sięgnęli po RPG jako wątek pasujący fabularnie do opowieści, która po nie udanej części drugiej wskrzesiła popularność serii horrorów.