Przyciąga uwagę milionów widzów na całym świecie. Wypełnia stadiony, kina i targowe hale. Tysiące fanów śledzi rozgrywki na żywo. A miliony w internecie. Największym gwiazdom przynosi ogromne pieniądze. Są wśród tych gwiazd i Polacy.
Początek XXI wieku. Esport zmienia się ze spotkań grupek fanek w dobrze zorganizowany biznes. Jeszcze nie zapełnia stadionów, jeszcze nagrody dla zwycięzców nie sięgały milionów – ale już wówczas rodził się najsłynniejszy polski esportowy zespół.
Czym jest esport?
Esport oznacza oczywiście rywalizację poprzez gry wideo. Może ona mieć postać amatorską i zawodową – analogicznie do tradycyjnego sportu. Gracze ścierają się siedząc nieopodal siebie lub oddaleni o tysiące kilometrów. Wszystko za sprawą sieci komputerowej. A polscy zawodnicy zdobywają najwyższe laury.
Początki esportu sięgają lat 70. XX wieku. Pierwsze wielkie turnieje rozgrywane były na automatach. Zawodnicy ścierali się z maszyną, a nie bezpośrednio z sobą nazwajem. Chodziło o to, by zdobyć możliwie największy wynik w takiej grze jak Pac-Man czy Centipede.
Dopiero pod koniec lat 90. rozpowszechniły się rozgrywki na komputerach połączonych w lokalną sieć. Jednym z przełomowych turniejów nosił nazwę Red Annihilation i odbył się w 1997 roku. Jego zwycięzca zdobył niebagatelną nagrodę – warte 70 tysięcy dolarów auto Ferrari 328 GTS ufundowane przez samego Johna Carmacka, współtwórcę popularnych serii gier wideo z gatunku First Person Shooter.
Wiele nazw – jedna drużyna
Frag eXecutors, Team Pentagram, MeetYourMakers, SPECNAZ, AGAiN – grają pod różnymi nazwami w niemal niezmiennym składzie od 2001 roku. Zdobywają laury na największych turniejach w kraju i na świecie. Cieszą się niezwykłą popularnością. I z dumą prezentują polskie barwy podczas turniejów. Znani są z ksyw, pseudonimów – NEO, TaZ, Pasha. Ta trójka gra ze sobą przeszło 15 lat. Towarzyszyli im inni: Kuben, Loord czy LUq.
Są mistrzami Counter Strike’a w różnych wersjach tej gry.
Łatwe początki
Na polskim podwórku nie mieli sobie równych. Nic dziwnego – wszak trzon zespołu powstał z połączenia dwóch nejlepszych drużyn początku XXI wieku. W 2004 roku nie dają przeciwnikom szans podczas Poznań Game Arena czy Warsaw Games Day. Z czasem lokalne turnieje przestają im wystarczać.
W 2006 roku rozpoczynają podbój świata. Podczas World Cyber Games – tzw. olimpiady esportowców – biorą udział w żelaznym składzie, później nazwanym Złotą Piątką. Zdobywają złoto i 60 tysięcy dolarów. W tym samym roku podczas ESL Extreme Masters zgarniają pierwsze miejsce i 40 tysięcy euro. Cały esportowy świat zaczyna liczyć się z polską potęgą.
Kolejne sukcesy
Nadchodzące lata to kolejne sukcesy Złotej Piątki. Zawodnicy jako pierwsi w historii rozgrywek bronią tytułu Mistrzów Świata Electronic Sports World Cup. W 2009 roku kolejny raz sięgają po złoto podczas World Cyber Games. Rok później zdobywają trzecie miejsce, ale w 2011 znów stają na najwyższym stopniu podium.
Od 2012 roku pod nazwą Virtus.pro wygrywają kolejne turnieje. Czasem zajmują drugie miejsce, czasem odpadają wcześniej. Ale nigdy się nie poddają
Sprzęt
Wraz z rozwojem esportu zmieniały się technologie. Gracze z automatów przenieśli się na wypsione komputery. Popularność zyskują (a czasem tracą) rozgrywki w grach konsolowych czy na urządzenia mobilne. Hardware jest dla graczy niezwykle ważny.
Zawodnicy podczas turniejów korzystają z identycznych komputerów, myszek czy klawiatur. Nieco inaczej niż piłkarze „uzbrojeni” w buty różnych firm czy kierowcy F1 wsiadający do bolidów wyprodukowanych na różne sposoby. Niemniej jest tu dużo podobieństw.
– Myszka i klawiatura ważna jest dla gracza jak buty i rakieta dla tenisisty – mówi mi Michał Blicharz, jeden z twórców współczesnego e-sportu, organizator turniejów Intel Extreme Masters, aktualnie pracujący w amerykańskim oddziale Electronic Sports League. – To są narzędzia, za pomocą których gracz przekazuje grze dokładnie to, co chce zrobić i jakikolwiek brak precyzji czy opóźnienie jest niedopuszczalne. Do tego dochodzi kwestia indywidualnego wyboru kształtu myszy, materiału wykonania itd., co można porównać do uchwytu rakiety tenisowej i jej naciągu.
– W e-sporcie jak w prawdziwym sporcie decydują najdrobniejsze detale – dodaje Konrad Rawiński, PR Manager Wargaming, zajmujący się m.in. finałowymi turniejami „World of Tanks”. – Zawodnicy reprezentują zbliżony poziom, dlatego o tym czy zostajesz mistrzem lub nie, zależy często od psychiki czy używanego sprzętu. Zawodowcy naciągają gry do granic możliwości, a wyjątkowe umiejętności muszą być dobrze przełożony na język rozgrywki. I tu z pomocą przychodzi najwyższej jakości sprzęt komputerowy. Myszki z regulacją czułości czujnika ruchu, klawiatury z regulowanym skokiem klawiszy czy wielokanałowe słuchawki.
– Półamatorski poziom grania to etap, kiedy trzeba przerzucić się również na profesjonalny sprzęt – zauważa Adrian Kostrzębski, PR Manager ESL Polska. – Myszki i klawiatury mają spory wpływ na komfort i płynność grania. Najlepsi zawodnicy potrzebują ułamków sekundy, by podjąć decyzję i wykonać jakąś czynność. Sprzęt z dolnej półki nie zawsze jest w stanie temu podołać, więc posiadanie produktów renomowanych w e-sporcie marek może mieć spory wpływ na przebieg rozgrywki.
– Ze sprzętem w grach wideo jest troszkę podobnie i troszkę niepodobnie do sprzętu w innych sportach – podsumowuje Tadeusz Zieliński, miłośnik esportu, gier wideo, aktualnie pracujący w Wild Hog Games. – Oczywiście jakość wykonania „profesjonalnego” sprzętu (myszek i klawiatur) jest wyższa niż tak zwanych „low endowych”, tanich peryferiów. Te pierwsze często mają dodatkowe funkcjonalności, które pomagają w rozgrywce. Ale w rzeczywistości liczy się głównie niezawodność, ergonomia (czyli kwestia całkowicie subiektywna) oraz oczywiście dobra jakość samej technologii (np. lasera czy mikrostyków w myszce, dobrej jakości klawiszy w klawiaturze). O ile w takiej Formule 1 jakość samochodu ma kluczowe znaczenie dla wyniku, o tyle w przypadku esportów bardziej liczą się umiejętności gracza, a sprzęt ma drugorzędne znaczenie. W uproszczeniu – mistrz „Counter Strike’a” będzie miał szanse na wygranie mistrzostwa myszką za 20 zeta. Mistrz Formuły 1 bez swojego bolidu za miliony dolarów nie zrobi nic.