Początek roku 1995 wymagał od szefostwa MAGa zorganizowania pracy redakcji. Ponieważ ani Jacek, ani Darek nie mieli do tego serca/umiejętności/pomysłu, za namową Jacka Brzezińskiego sięgnęli po Tomasza Kołodziejczaka.
Oto druga część mojej opowieści o pracach w redakcji “Magii i Miecza”. Część pierwsza jest tutaj. Na drugą czekaliście dłużej niż chciałem, ale jest 😉
Tomasz Kołodziejczak był w tym czasie autorem (m.in. powieści Krew i kamień oraz Wybierz swoją śmierć), fanem fantastyki, twórcą najdłuższego RPGowego konwentu w historii (lato z RPGie) czy cyklicznych “Sobót z Fantastyką” (w 1995 otrzymał za nie Śląkfa w kategorii Fan Roku). W 1991 roku otrzymał nagrodę Śląkfa w kategorii Wydawca Roku (wspólnie z Dariuszem Zientalakiem jr. za kwartalnik Voyager (było to czasopismo z opowiadaniami mniej znanych autorów, m.in. z Klub Tfurców). Z redakcją MiMa był związany towarzysko i autorsko, bo wszak publikował w Magii. Ja z Tomaszem miałem do czynienia jeszcze w moich czasach pre-magiowych.
Nowy naczelny
W owym czasie Tomasz Kołodziejczka głównie zajmował się pisaniem i sprzedawaniem wspomnianego Voyagera “z plecaka”. Oczywiście znał się z Jackiem oraz Darkiem jeszcze z czasów czasopisma “Fantastyka”. I choć nie był takim fanem RPGów jak inni członkowie redakcji, miał dużo od nas większe doświadczenie w pracy nad tekstami oraz czasopismem jako takim. Został naczelnym i zajął się porządkowaniem prac redakcji.
Zaczął od pilnowania terminów, wskazania odpowiedzialności na redaktorów działów oraz opanowania kwestii płatności, tzn. zorganizowania ich mniej “na mordę”, a bardziej formalnie. Wiązało się to z ciekawą sytuacją – postanowił wprowadzić rozróżnienia w kwocie wierszówki, zależnie od autorów czy jakości. Spotkało się to z buntem piszących do MiMa, którzy chcieli, aby każdy dostawał tyle samo. Już nawet wówczas brzmiało to dość zabawnie…
Kołodziejczak nauczył nas nie tylko terminowości czy organizacji pracy, ale również pracy nad tekstami (umiejętność, której nabył m.in. we wspomnianym Klubie Tfurców). Pokazał, jak poprawić jakość czasopisma i jak łączyć redakcyjny luz z terminowością (co w sumie i tak do końca funkcjonowania MiMa było trudne do osiągnięcia).
Przegląd numerów
18 (6/95): numer poświęcony głównie sf, ale pojawia się w nim choćby opis karcianek jako typie gier czy przygoda Mircalla (moja i Andrzeja Miszkurki), w której rozszerzyliśmy zasady punktów obłędu do KC, a te stworzyliśmy na potrzeby Labirytnu 1. Z ważnych rzeczy, to po raz pierwszy w MiM opublikowaliśmy opowiadanie zagranicznego autora – był to “Pies” Lovecrafta. Z ciekawostek zaś była zapowiedź DoomTroopera (opowieść o którym znajdziecie tu) oraz koniec (nie)sławnej Verturii.
19-20 (7-8/95): Pojawia się stałe działy poświęcony Cthulhu, MERPowi czy DoomTrooperowi. Wśród tekstów godne uwagi jest artykuł Andrzeja Sapkowskiego do Śródziemia czy „opus mangum” Rafałka Nowocienia, czyli Ogrody Chaosu. Wśród ciekawostek jest reklama AD&D (o wydaniu tego pisałem tutaj) oraz możliwość zamówienia w sprzedaży wysyłkowej książek do Starego Świata.
21 (9/95): Nowy dział Ołowianym Mieczem, w którym Artur Marciniak dzieli się ze światem swoimi doświadczeniami w malowaniu figurek. Witamy w sprzedaży DoomTroopera, który na czas jakiś odmieni kwestie finansowe w MAGu. Wreszcie opowiadanie Mortificator Billa Kinga ze świata DT na kolorowej wkładce – pierwszy raz w historii czasopisma!
22 (10/95): Lista kart do DT.
23 (11/95): Debiutuje Grześ Zieliński, nasz dobry kolega od wielu lat, oferujący swą zaawansowaną wiedzę poświęconą karciankom.
Jak łatwo się zorientować, Tomasz Kołodziejczak był z nami raptem 5 numerów, ale odcisnął piętno na organizacji funkcjonowania redakcji i wspierał nas przez wiele lat. Sam podążył ku wyzwaniom stawianym przez “Kaczora Donalda” w wydawnictwie Egmont, gdzie jest do dziś – już jako ważna osobistość. W rzeczonym wydawnictwie doprowadził do rozwoju działu komiksowego i planszówkowego. Doczekał się później Zajdla czy Złotego Krzyża Zasługi.
Czasy Marciniaka
Artur przejął pałeczkę po Kołodziejczaku na zasadzie “seniora” – był najstarszy wiekiem+stażem, został zatem wskazany w sposób oczywisty. Tym bardziej, iż znał się na rzeczy, ogarniał WFPR i angielskie idiomy. Lubił bitewniaki, nadto zaś – jako dojeżdżający spoza Wawy – mógł często sypiać w redakcji, aby dłużej w niej bywać. Wreszcie potrafił przekonać do pomysłów, choćby mówiąc “Chodźmy na piwo” 😉
Redakcja była zorganizowana, liczba produktów rosła, nasze umiejętności również. Jakoś udawało się nawet w terminie coś oddawać do druku 🙂
A Artura w roli sekretarza redakcji wspierał Andrzej Miszkurka.
Przegląd numerów
24 (12/95): Wśród artykułów wymienić wypada Włos się jeż 2 oraz dużo przedruków – Walizka Marka Edwarda Morrisona za The Unspeakable Oath, opowiadanie Pazur Skavena Billa Kinga do WFRP (pierwszy raz w historii opowiadanie ze Starego Świata i to aż na 22 strony – w ramach reklamy serii książkowej) oraz Cyberthulhu z czasopisma Interface.
To ostatnie załatwiłem z Jackiem Brzezińskim (i wspólnie przetłumaczyliśmy) dzwoniąc nocą naszego czasu do redakcji i bełkocząc coś naszą łamaną angielszczyzną. Rano przyszedł fax, brzmiący jakoś tak: “Hej, koledzy. Możecie przedrukować”. Pozostałe przedruki powstawały w oparciu o przesyłane do nas czasopisma.
25 (1/96): W czasopiśmie debiutuje Jon/Jonasz, czyli Robert, który został wieloletnim wsparciem zespołu. Pojawiają się pierwsze wzmianki na łamach o storytellingu, w który wchodziło powoli też wydawnictwo. Wśród ciekawych tekstów: Lovecrafta Potwór na dachu oraz Nowa Kraina Goblinów Maćka Kocuja.
26 (2/96): Opowiadanie Konrada T. Lewandowskiego zwiastuje więcej polskich autorów.
Tzw. Przewodas zaistniał w latach 90. sagą o Kotołaku, ale największą chwałę w owych czasach zawdzięczał zbiorowi opowiadań Noteka 2015.
27 (3/96): Debiut Tomka Andruszkiewicza – przygoda Sanatorium do ZC.
29 (5/96): 16 kolorowych stron poświęconych Warzone – wprowadzenie do gry – oraz przewrotny artykuł “Marii Sywak” Fantasy?… to ma seks.
30 (6/96): Świętujemy zwycięstwo Polak w mistrzostwach świata w DT. Na łamach MiMa debiutuje Marcin Mortka (aktualnie płodny pisarz) oraz Dzikie Pola (artykuł “rycerzy trzech”: Komuda, Jurewicz, Baryłka). Kolorowa wkładka obejmuje również materiały o MERPie, a wśród przygód jest Proroctwo Nathaniela, czyli przygoda moja i Andrzeja M. o zarazie – wyjątkowo w naszej historii pomysł na opowieść oraz testowe prowadzenie było po moje, a nie współautora stronie; zwyczajowo zdarzało się odwrotnie; uzupełnienie stanowiły fenomenalne ilustracje (jak zwykle) Huberta Czajkowskiego.
31-32 (7-8/96): Wyjątkowy wakacyjny numer podwójny, liczący 128 stron i kosztujący “aż” 6 pln. Pierwszy raz publikujemy przygodę do Wilkołaka (Trylogia Malafaxusa, przedrukowana z czasopisma White Wolfa), a nadto aż 3 opowiadania i 7 stron Thruda.
33 (9/96): Słynne dołączenie do numeru karty do DT, a ponadto aż 16 kolorowych stron poświęconych Kronikom WarZone.
Do naszych uszu doszła informacja, iż w kioskach numer bez karty był sprzedawany po nominalnej cenie, a te z kartą – po wyższej 😉
36 (12/96): Aż dwa teksty Jurka Rzymowskiego, aktualnego naczelnego Nowej Fantastyki. Do tego encyklopedia Karcianki KULT (7 stron!).
37 (1/97): Liczba stron maleje do 80 (Kroniki Warzone maleją do 7 ), a oprawa zmienia się za sprawą wizji Huberta Czajkowskiego. Debitu Skrótu do R’lyeh Miłosza.
38 (2/97): Do numeru dodajemy kartę do Kultu, a na czarno-białe strony dostają dodatkowy kolor. Andrzej Miszkurka skupia się na swojej książkowej serii i ustępuje jako sekretarz miejsca Rafałowi Nowocieniowi. Pojawia się hasło miesiąca.
40 (4/97): Stały dział karcianek pod opieką Maćka Kocuja. Planszówka Foki Szatana. Janicki i Majkowski publikują scenariusz Monachomachia do DP. Hitem są jednak dołączane do numeru figurki. I znów – jak poprzednio – numer bez figurki w kioskach kosztuje mniej niż ten z figurką.
Era Marciniaka zakończyła się wraz z numerem 45, jako że Artur wyruszył poszukiwać nowych wyzwań na zielonej wyspie zanim to było modne. Jego dziedzictwo to dużo działów, dużo przedruków i dużo piwa 🙂
Kurzymiś za sterem
Andrzej zawsze tryskał pomysłami i koncepcjami. Trudniej mu wychodziła realizacja planów, gdy już temat przestawał go kręcić. W sumie podobnie było z MiMem, choć niewątpliwie czasopismo wiele zawdzięcza jego nieskrywanemu talentowi do wymyślania. A MAG wciąż działa dzięki wymyślonej przez niego idei publikowania książek (można o tym poczytać tutaj).
PS. Autorem przezwiska Kurzymiś jest oczywiście sympatyczny troll Dartorunio.
Przegląd numerów
46 (10/97): Andrzej jako naczelny oznaczał zmiany. Ja trafiłem do działu gier fabularnych, nowo powstałego. Miłosz dostał listy. Powrócił Thrud. A na kolorowych stronach pojawiło się wprowadzenie do Kronik Mutantów, który to system nigdy się nie pojawił (o czym też wypadałoby kiedyś opowiedzieć).
47 (11/97): Przenosiny wydawnictwa na Cypryjską. Ze stopki znikają Artur Marciniak i Jacek Brzeziński. W środku mamy opowiadanie Bruce’a Sterlinga (!!!) oraz pierwszą w historii przygodę do Shadowruna.
48 (12/97): Zerowy numer Inferno.
49 (1/98): Zmiana układu stron kolorowych w numerze oraz layoutu. Pojawi się dział PANORAMA, za którym stanął Miłosz.
50 (2/98): Naprawdę, ukazał się numer PIĘĆDZIESIĄTY. Wśród godnych uwagi tekstów pojawia się Tomasz Z. Majkowski z Walizką pełną butelek kanadyjskiej whiskey oraz opowiadanie o Gotreku Gurnissonie.
52 (4/98): Pierwsze opowiadanie do Earthdawna.
53 (5/98): JeRzy obejmuje dział łączności z czytelnikami.
55-56 (7-8/98): Pierwszy portret tfurcy MiMa.
Andrzej wytrzymał 10 numerów. Potem wciągnął go wir odpowiedzialności za książkową serię wydawniczą. No i mu się po prostu znudziło.
Nadchodzi Rafałek
Naturalnym spadkobiercą Andrzeja był Rafałek, który przeszedł długą drogę: Zaczynał jako magazynier MAGa i autor w jednym. Następnie sekretarz redakcji, w końcu naczelny. Jego styl prowadzenia zespołu nazwałbym “ojcowskim”. O ile Andrzej zarażał swą pomysłowością, o tyle Rafałek pozwalał na swobodę. Funkcję sekretarza redakcji przejął Artur Szrejter, piszący do MiMa od lat, a także zajmujący się pozyskiwaniem do magazynu opowiadań polskich autorów.
58 (10/98): Opowiadanie Ani Brzezińskiej A kochał ją, że strach, które dostało nagrodę im. Zajdla, co wywołało poruszenie w różnych kręgach (co nieco o tym rzekłem tutaj).
59 (11/98): Maciek Nowak przejmuje dział WFRP i chyba po raz pierwszy podpisuje się jako Nowak-Kreyer, a Maciek Kocuj obejmuje Almanach Mistrza Gry.
60 (12/98): Na łamach MiMa debiutuje Ignacy Trzewiczek tekstem Opowieść o zemście.
61 (1/99): Pierwszy z 5 artykułów o Świecie Mroku i Kulcie (przedruk z czasopisma White Wolf/Inphobia. W numerze również Ignacy „B&G” Trzewiczek i jego słynna Jesienna gawęda.
62 (2/99): Pierwszy raz okładkę MiMa zdobi zdjęcie. W środku opowiadanie Jacka Komudy, a ja po raz pierwszy piszę Odgłosy z kuźni, czyli cykl zapowiedzi i informacji o tym, nad czym pracujemy.
65 (5/99): Opracowany przeze mnie numer tematyczny i mój pierwszy wstępniak. W środku pojawia się “kwiat” Polskiego Elizjum Świta Mroku w osobach Repka, Toreada i Diabeua.
66 (6/99): Debiutuje aktualny redaktor naczelny polskiego wydania Zewu Cthulhu, czyli Adam Wieczorek i jego Dotyk Czarnego Faraona.
67-68 (7-8/99): Tomasz Z. Majkowski przenosi Zew Cthulhu do Polski czasów PRL za sprawą Wydziału X, który – nomen omen – powraca wraz z sukcesem polskiej zbiórki na ZC.
Rafałek żegna się również po 10 numerach, wybierając inną drogę – głównie życiową, mniej zawodową, choć tę również.
O tym, jak to było z MiMem za mojego naczelnikostwa opowiem w “Powrocie króla”.
Postscriptum
Z tych czasów pamiętam głównie wspólne wychodzenie na picie i do kina. Wędrówki do Hadesu, gdzie puszczali mocną muzykę i gdzie ze ścian spływał pot uczestników “rockowych potańcówek”. Wyjazdy redakcyjnym winstarem (auto sprowadzane z zagranicy dla funu prezesa i wygody, mogące przewieźć kilka osób) na konwenty i wakacje w górach czy nad jeziorami.
Kluczowe jednak chyba było to, że nosiliśmy nosy wysoko i uważaliśmy się za “niewiadomokogo”. Brakowało nam przede wszystkim doświadczenia/dystansu/świadomości.
Część trzecia czeka tutaj.