I powrót króla

Od razu zacznę od wyjaśnienia – to nie chodzi o mój powrót, ale o powrót MiMa, który miał nastąpić z wielkim przytupem >5 lat temu… Więc był to powrót, którego jednak lepiej chyba, żeby nie było (i piszę to ze smutkiem).

Oto trzecia, ostatnia część opowieści o tym, jak czasopismo Magia i Miecz funkcjonowało od swego początku aż po kres. Ta poświęcona jest czasom, gdy byłem najbardziej u steru, czyli gdy pełniłem funkcję Primatesa, czyli naczelnego.

Cześć pierwsza * część druga * dodatek

Informacje ogólne

Moment, w którym objąłem rolę naczelnego nie był ani najlepszy, ani najgorszy w historii wydawnictwa. Byłby o wiele gorszy, gdybyśmy nie mieli WFRP, ale byłby też lepszy, gdyby WFRP pozostało pewną perłą w koronie wydawnictwa. Liczyliśmy jednakże, że uda się go zastąpić naprawdę niezłym Earthdawnem. Spodziewaliśmy się również, że damy radę znaleźć inne ciekawe RPGowe tytuły. Nie przewidzieliśmy jednakże przesycenia rynku. Nie mieliśmy narzędzi, które pozwoliłby nam zanalizować zmiany. Warto wszak pamiętać, że hurtownie, księgarnie i sieci typu EMPIK rozliczały sprzedaż po pół roku, czasem roku. Ciężko było zatem cokolwiek szacować i planować.

Perła w koronie i fundament RPGowy MAGa

Nie mieliśmy też narzędzi do analizowania sprzedaży samego już czasopisma, dystrybuowanego głównie przez RUCH. Spływ informacji był bardziej niż powolny – 3 miesiące po trafieniu numeru do kiosków mogliśmy się czegoś dowiedzieć. Nie były to także czasy internetowe, sklepów specjalistycznych było niewiele, a zakupów przez sieć w zasadzie nikt jeszcze nie ogarniał.

Z drugiej strony były już istotne rzeczy uporządkowane. Miało to swoje zalety, ale miało też i wady. „Flow pracy” – ja się to teraz mówi – był ustalony: terminy, procesy, layout, korekta, szpigiel… to wszystko miało już wypracowany system. Zespół działał w sposób, który dziś nazwalibyśmy Scrumowy. Od czasu, gdy musieliśmy z Jackiem B. odpinać jeden komputer od sieci by we dwóch pracować na Quarku do Laisara jako „składacza” minęły lata świetlne 🙂

MAG w Essen, czyli jeździliśmy tam pokazywać nasze produkty, a czasem przywozić nawet know-how 😉

Ale dostaliśmy też określony budżet na numer, co wcześniej nie miało miejsca – ile naczelny wpisał, tyle autor czy rysownik dostawał. Ja zaś musiałem się mieścić w konkretnej kwocie finalnej. Pomijam już fakt, że Jacek R. potrafił przedłużać terminy płatności, zdarzało mu się też wstrzymać wypłacanie pensji (nie wiem czemu: głównie mi), albo wymyślać różne niespodziewane koncepcje.

Wszystko z tej racji, że niestety MAG nie był zorientowany biznesowo. Nie powstawały żadne plany i ich weryfikacje. Księgowość nie analizowała przychodów, nie patrzyliśmy co przynosi realne pieniądze. Dopóki te były (za sprawą np. karcianek, WFRP czy Warzone, a potem ED i książek) – wszystko było dobrze. Kłopoty zaczęły się w chwili kryzysu, przez który MAG przeciągnął się jakoś tam sam za sprawą serii książkowej, która zresztą wcześniej też wydawnictwo kosztowała.

Tak czy inaczej: zabrakło kogoś, kto popatrzyłby na wszystko na zimno, wskazał gdzie i w co uderzyć. Bo było mnóstwo możliwości rozwoju – od gier wideo (o czym myśleliśmy) poprzez wyjście na świat (patrz ED) aż po użycie Excela…

Nowa perspektywa czasowa

W trakcie, gdy byłem naczelnym MiMa i jednocześnie „szefem linii gier fabularnych MAGa”, wydawało mi się, iż nie udało się osiągnąć za wiele. Owszem, początek euforyczny i pełen sukcesów został przysypany późniejszymi smuteczkami, porażkami i zamknięciem RPG w wydawnictwie (tak, to ja musiałem zamknąć te drzwi). Wszystko to nałożyło się na moje kiepskie podówczas podejście do rzeczywistości (to przez denko od butelki).

Druga część szybko wydanego cyklu

Teraz jednak, z perspektywy czasu, widzę, że te ~3 lata obfitowały w więcej pozytywów niż negatywów. Owszem, doszło wszak wówczas do utraty WFRP, ale też opublikowaliśmy wszystkie dodatki do tego systemu w bardzo dobrym tempie – szczególnie kampania Kamienie zagłady dobrze się ukazywała, jeśli chodzi o szybkość. A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Ukazał się w tym czasie wszak Wiedźmin, Deadlands, Gasnące Słońca oraz mnóstwo dodatków do ED czy ZC.

Warto spojrzeć co m.in. oferowała sprzedaż w numerze 88 (04/01):

  • ED podręcznik główny, Księga wiedzy, Barsawia, Mieszkańców Barsawii 1+2, Księgę wiedzy tajemnej, Mroczne sekrety Barsawii, Wężowa Rzeka, Koszmar z przestworzy, Powietrzą przystań i Vivane; Przygody w Powietrznej Przystani;
  • ZC: podstawka, Podręcznik badacza tajemnic, Xiega bestyj, Almanach potworów, Krainy snów, Przerażające podróże, Maski Nyarlathotepa, Dzień Bestii, kończący się Orient Express.
  • FS: podręcznik główny, dodatek Dziwne Miejsca
  • DL: podręcznik gracza, podręcznik szeryfa, groszowa powieść

Nie mówiąc już o masie artykułów i przygód w MiMie, ale o tym więcej w Dodatku.

Praca redakcyjna

Jedną z rzeczy, którą uznaję za szczególnie wartościową – z perspektywy czasu – są kolegia redakcyjne i powstałe w ich trakcie koncepcje, jak choćby temat numeru. Podczas tych spotkań nie tylko fajnie spędzaliśmy czas, ale też dzieliliśmy się wiedzą, fascynacjami czy pomysłami. Układaliśmy numery, posługując się starą prawdą, że należy poprawić najgorszy materiał, aby uzyskać lepszy efekt. Mieliśmy teksty zamówione na zapas, dobre materiały. Redaktorzy szukali autorów, namawiali ich do “wytężonej pracy”, rozmawiali i wskazywali jak poprawić artykuły czy przygody.

Chyba jedyne zdjęcie z redakcyjnego kolegium, bodajże dostarczone przez Diabeu’a. Od lewej JeRzy, Puszkin, ja, Maciek NK, Tomek A, Miłosz, PoisonIvy

Dzięki Michałowi Marszalikowi „Puszkinowi” >zinternetowaliśmy się< – powstały grupy majlingowe poświęcone poszczególnym działom, dzięki czemu mogliśmy budować materiały „asynchronicznie” (jak się dziś mówi). Z Miłoszem Brzezińskim organizowaliśmy działanie SMSami. Ale finalnie musieliśmy wiele rzeczy robić na miejscu i fizycznie, bo jeszcze nie były to czasy szybkiego internetu w każdym domu.

W tym oto miejscu znajdował się przed laty PUB, w którym organizowaliśmy dość częste spotkania redakcyjne, szumnie zwane kolegiami. Wcześniejsze zdjęcie wykonano właśnie w owym lokalu.

Wspomniany temat numeru był materiałem tworzonym przez kilka osób z redakcji, najważniejszy, najlepiej dopracowany, ciekawy i różnorodny. Poruszaliśmy kwestie bitew i ich opisów, nawiedzania, wędrówek po górach itp. Wciąż uważam to za materiały pierwszej jakości!

Przykładowe tematy numeru

Przegląd numerów

69 (9/99): Na okładce SW EP1, w środku plakat, duże zmiany redakcyjne (Miłosz zastępcą naczelnego, Szrejter zostaje sekretarzem i od człowiekiem od opowiadań, Andruszkiewicz Świat Mroku, Jurewicz DP, Kocuj Almanach, Andrzej ED, Nowak WFRP, Rafałek KC.

70 (10/99): Zmiana logotypu; pierwszy z tekstów redakcyjnych, plakat Cthulhu.

71(11/99): Jeżeli ktoś z Was jeszcze zastanawia się, dlaczego na dwa numery przed końcem roku zmienił się format czasopisma, to oto odpowiedź – Jacek R. przyszedł i powiedział, że od teraz tak będzie. Zero dyskusji, zero rozważań, zero listy za i przeciw. Po prostu tak, bo ktoś mu poradził; bo drukarnia za droga; bo taniej będzie; bo to jedyny sposób… /niepotrzebne skreślić/

Zmiana drukarni i formatu przyniosła spodziewane efekty…

72 (12/99): w ZC pojawia się tekst Jurka Cichockiego Dotrzeć do Doliny Słupów

75 (3/00): Kocuj znika z redakcji, a wraz z nim Kraina Goblinów; wprowadzamy dział MiMochodem – na razie o wszystkim i o niczym

77 (5/00): Noc Świetlików – Majkowski, Nahlik i Pogoda (redakcja)

78 (6/00): wraca Kraina Goblinów

81 (9/00): Akademia MiMa (PoisonIvy i Diabeu) – pomysł Miłosza na wykorzystanie fajnych prelekcji konwentowych w postaci drukowanej

82 (10/00): Jurek Cichocki obejmuje dział ZC, pierwsza przygoda do Fading Suns

85-86(1-2/01):Na marginesie warto przypomnieć, że był to moment, w którym w Polsce czasopisma zostały objęte VATem, chyba że miały wyjątkowe szczęście i zostały uznane za specjalistyczne. MiM nie został uznany za takowy, więc musieliśmy opóźnić wydanie numeru, zwiększyć cenę do 11 pln z 9.90 i prosić o ponowne rozpatrzenie naszego podania.

89 (05/01):Tu rozpoczęliśmy próbę zmiany formuły. Chcieliśmy przemodelować czasopismo na bardziej przydatne dla każdego miłośnika RPGie. Nawet gdy nie lubi jakiegoś systemu, to scenariusz z mapkami mu się przyda. Z drugiej strony, chcieliśmy zachęcić ludzi do kupowania podręczników, zakładając, iż z zysków będziemy mogli budować dalej MiMa. Było to de facto wymuszone przez chaotyczne decyzje Jacka dotyczące

90 (6/01): W redakcji pojawia się Piotrek Gnyp, obejmując działy ED, ŚM, WFRP (wpierw jeszcze współdzielone z Andruszkiewiczem i Nowakiem)

91-92 (7-8/01): najgrubszy numer w historii – 208 stron, a na nich przygody z Quentina, dużo Wiedźmina i początek konkursu o miecz wiedźmiński.

93 (09/01): A) Otwieramy klub MiMowicza, czyli gamifikacja 2001. To był mój autorski „fenomenalny” pomysł na to, by stworzyć stałą grupę odbiorców, którzy będą gromadzili punkty wydając pieniądze w naszym sklepie. Ogólnie była to wówczas koncepcja na fali wznoszącej, ale chyba tylko w MAGu powstał na potrzeby tejże >gamifikacji< plik Excel, do którego wpisywałem dane z karteczek zamówień i z którego potem – metodą drukowania „korespondencji” – tworzyłem >listy< wkładane przez osoby ogarniające prenumeratę do kopert z wysyłką. Oczywiście odpowiednia liczba zgromadzonych punktów dawała zniżki…

B) Decyzją prezesa z 208 stron lądujemy na 80, co – jak się domyślacie – wprowadza kolejny chaos. No ale cóż robić… Znaczy: wtedy należało odejść… definitywnie 😉

94 (10/01): Exclusive o Wiedźminie

Te 9 numerów pomiędzy nie było takie złe, jakby wynikało z braku wpisu tutaj – były po prostu i aż normalne. Rządziły się jedynie chaotycznymi zmianami w redakcji 🙂

103 (07-08/02): this is the end…

Post Scriptum

Z dodatku dowiecie się, że w MiMie pojawiło się mnóstwo dziś znanych autorów, twórców gier z (choćby Marcin Blacha – od lat CD Projekt), Michał Madej (CD Projekt RED, Ubisoft, Activision) czy Jacek Brzeziński (maczał palce m.in. W Wiedźminie 1 czy ostatnio w Werewolf: The Apocalypse – Heart of the Forest) i bez prądu (np. Krzysiek Piskorski aktualnie z Awaken Realms oraz Michał Oraczh), a także ówczesne gwiazdy fantastyki (Sterling, Kress, Gaiman, Sapkowski, Ziemkiewicz, Brzezińska) czy RPGie (Wick, Brzeziński, Majkowski, Madej/e) oraz wciąż aktywni fani (Seji, Wieczorek) tudzież wydawcy (Ramel), wreszcie graficy (Truściński, Grzechnik, Piotr Cieślińsk aka Dark Crayon oraz oczywiście Musiał).

Post Scriptum 2

Choć MiM niestety odchodził w niesławie, to jednak oddany mu został hołd. Wpierw za sprawą nagrody Golema, którą redakcja pośmiertnie otrzymała podczas Krakonu w niecały rok po zamknięciu. Następnie z racji zbiórki, która – za sprawą popularności MiMa – zakończyła się wielkim sukcesem. Inna sprawa, że sukces ów nie został skonsumowany. Oraz że ludzie, którzy w filmie o Magii i Mieczu mówili nie mieli pojęcia o czym mówią (w kontekście tworzenia czasopisma)…

Bardzo się cieszę, że już tak nie wyglądam
Zbliżenie na Golema, który spoczywa bezpiecznie u mnie na półce 😉

I jeszcze materiał promujący powrót legendarnego MiMa

No i jeszcze link do dodatku.

holistyczny