Wakacje to okres przerażający dla branży telewizyjnej. Sezon ogórkowy oznacza, że nie dzieje się w zasadzie nic, a jeżeli już się dzieje, to wówczas mało kto jest zainteresowany, bo wszyscy wolą się wczasować. Jak pojawia się jakiś ważny temat, to bywa maglowany na wszelkie różne sposoby, by wyciągnąć możliwe dużo, obrobić go na różne strony i powrócić doń za czas jakiś – wszystko w wiadomym celu.
Dlatego też ja obrałem sobie na dziś jeden temat, który obrócę na kilka sposobów.
Miałem okazję pośrednio uczestniczyć w Wielce Ważnym Spotkaniu mającym zachęcić inwestorów do wykładania pieniędzy w Polsce, przede wszystkim w obszarze nowych technologii i komputerów. Na zachętę podawano sukcesy w tej szeroko pojętej branży – i tu pojawiła się tematyka gier. Nie, nie było o tym, że nasz premier wręczył prezydentowi Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej kolekcjonerkę Wiedźmina 2. Ale było o Wiedźminie.
Konkretnie było o tym, że panowie Kicińscy odebrali wraz z Cameronem Oscara za Avatara w kategorii efekty specjalne. Jako człek ciekawy i pewny jedynie tego, że niczego pewnym być nie można, uważnie zbadałem listę płac Avatara. Nie znalazłem tam zbyt wielu polsko brzmiących nazwisk w kategoriach Visual Effects czy Special Effects. Był Jeff P. Apczynski, Atanas Atanasov, Brian Blasiak, Tatjana Bozinovski, Lukasz Bukowiecki, Berni Demolski, Dean Lewandowski, Aleksander Nowotny, Ryan Romanski, Chrystia Siolkowsky, Ryan T. Smolarek, Piotr Stanczyk, Ewa Szczepaniak, Peter Szewczyk, Michael Tandecki, Jeff Wozniak, Hubert Zapalowicz, John Zdankiewicz… Całkiem pokaźna lista polsko brzmiących nazwisk, ale jakoś braci Kicińskich zabrakło. Postanowiłem tedy przeprowadzić myślowe śledztwo, z czego wynikł ten błąd – zamierzony czy mnie, osądźcie sami.
Dlaczego panowie Kicińscy, a nie pan Kiciński i pan Iwiński? To było pierwsze pytanie, na które postanowiłem sobie odpowiedzieć. Pierwsze i banalne – Adam jest prezesem, Michał często występuje w mediach. Marcin Iwiński, formalnie współtwórca potęgi CD Projektu, stoi nieco z boku i rzadziej się pojawia.
Dlaczego w ogóle panowie Kicińscy w kontekście Oscarowym? Tu sprawa też była dość banalna. Koniec końców Wiedźmin i Wiedźmin 2 to produkcje, które powstały w firmie CD Projekt Red, której szefują w taki czy inny sposób. Przy pierwszym Wiedźminie pracował Tomasz Bagiński z Platige Image, który w 2002 roku był nominowany do Oscara w kategorii krótki film animowany za słynną Katedrę. Powiązanie, choć odległe, dało się znaleźć.
Dlaczego panowie Kicińscy z Cameronem mieli odebrać Oscara? Zapewne dlatego, że Avatar to bardzo znany film, pojawił się nie tak dawno, było o nim głośno. No i dostał Oscara za efekty specjalne. Była też z filmem związana gra, o której też co nieco się mówiło w kontekście choćby 3D. Trudniej jednakże było mi jednak znaleźć bezpośrednie powiązanie. Koniec końców CD Projekt Red ma niewiele wspólnego z Ubisoftem (poza działaniem na obszarze tej samej branży). Dążenie filmowym śladem też niewiele mi dało, bo 20th Century Fox nie jest spowinowacone z Disneyem, który poprzez Buena Vistę ma coś wspólnego z CD Projektem. Również Weta Digital odpowiadające za postprodukcję pozostaje z dala od firmy braci Kicińskich.
Znacznie ciekawsze pytania zrodziły się dopiero, kiedy uznałem, że nie ma co wnikać w szczegóły. Po prostu dobrze brzmi, że Polacy odebrali Oscara wraz ze sławnym panem. To podkreśla jakość polskich programistów, specjalistów, rzemieślników, czeladników – polską myśl technologiczną, że się tak wyrażę.
Dlaczego zatem postanowiono podeprzeć się nazwiskiem braci Kicińskich? Hasło Wiedźmin było w minionym dwóch-trzech miesiącach odmieniane przez wszystkie przypadki, osoby i liczby. Nic zatem dziwnego, że nawet gdy komuś dzwoni, a nie do końca wie gdzie, to przynajmniej może wskazać, iż w kościele. Wiedźmin poprzez osobę Michała często pojawiał się w ważnych mediach biznesowych. Za sprawą mirażu z wielkim wydawcą prasowym, zaistniał w ogólnej świadomości. W growym kontekście przestał być zjawiskiem niszowym. W biznesowym – to jedna z największych produkcji branży rozrywkowej w naszym kraju w ogóle. Warto zatem sięgać po ten przykład polskiego sukcesu.
Wreszcie, czy bracia Kicińscy o tym wiedzieli? Nie przypuszczam. Wątpię. Jestem prawie pewien, że nie. Pomimo ogromnych sukcesów, licznych problemów, porażek i niespodzianek, panowie Kicińscy są osobami na tyle rozsądnymi oraz skromnymi, że nie zwykli przypisywać sobie czyichś osiągnięć. Po co zresztą mieliby stawiać się obok Camerona? To mimo wszystko inna branża. CD Projekt nie ma za wiele wspólnego z produkcją filmów. A z produkcją gier – i owszem. Rozsądniejsze zatem zdaje się promowanie swoich dzieł. Chyba, że to początek ucieczki CD Projektu do przodu, w kierunku branży filmowej.
Czy jest jakiś pozytywna strona całej tej sytuacji? Oczywiście. Im więcej mówi się o grach w Polsce, im więcej ludzi słyszy nazwiska z naszej branży, im jest głośnej – tym po prostu lepiej. Nie na darmo ukuto wszak powiedzenie: lepiej żeby mówili źle, niż nie mówili wcale. W tym przypadku „źle” oznacza raczej „z błędami”, ale chyba w obliczu powyższego mogę sobie pozwolić na tę skromną sugestię.
PS. Michała i Adama przepraszam, za nazywanie ich wymiennie panami oraz braćmi Kicińskimi, a nie – jak należałoby – kulturalnie imieniem i nazwiskiem. Przyjąłem jednakże formą używaną przez organizatorów spotkania.