Kult, Dark Eden i cała reszta

  • “SpellFire” – choć przetłumaczony, nie ukazał się po polsku (o czym było tutaj).
  • “DoomTrooper” – przetłumaczony i wydany, okazał się hitem (o czym było tutaj), pomimo kilku przerw w dostawach i chyba jednak za dużej liczbie dodatków.
  • “Kult” – winien być zatem sukcesem, prawda? I “Dark Eden” też, co nie?

No właśnie nie 😉

Zaczęło się od “Kultu”

CCG “Kult” to była zupełnie inna produkcja niż “DoomTrooper”. Oparta na RPG o innym klimacie i całkiem nieźle go odwzorowująca. Znaczenie trudniejsza strategicznie, przez co bardziej wymagająca. No i oczywiście ambitniejsza.

Nauczeni doświadczeniem DT, w którym przekradły się błędy, Jacek Brzeziński z Grzesiem Zielińskim czytali równolegle wszystko w wersji polskiej i angielskiej porównując teksty, by wprowadzić poprawki do przekładu Artura Marciniaka. Przyniosło to spodziewany efekt, jeśli chodzi o jakość.

“Kult” miał jednak istotną wadę – to była za dobra gra. Grywalna bez dokupywania kolejnych kart. Ba, doczekała się tylko jednego dodatku! Nomen omen: podstawka miała anglojęzyczną premierę w listopadzie 1995, a dodatek – “Inferno” – w lipcu 1997, co jednoznacznie wskazuje nieco inny model niż klasyczne CCG, bliższy współczesnemu LCG.

Karcianka miała oczywiście wsparcie w “Magii i Mieczu” – nie tak intensywne jak DT:

  • 34 (10/1996) – “Kult” pojawia się w przedsprzedaży
  • 36 (12/1996) – 7 stron encyklopedii “Kultu”
  • 38 (2/1997) – do numeru dołożono kartę do “Kultu”
  • 41-42 (5-6/1997) – zapowiedź dodatku “Inferno”

I to by było na tyle – nie za dużo, prawda? Cóż, rzeczywistość karciankowa okazała się okrutna – “Kult” się nie przyjął. Na to nałożył się problem z przerwami w dostawach “DoomTroopera”, co zmniejszało popyt na CCG w ogóle, bo przecież DT go nakręcał.

Gwoździem do trumny okazał się nakład. Z “Kultem” się przeliczyliśmy, zamówiliśmy go za dużo i zostaliśmy z ogromnymi stanami magazynowymi. Kiepska sprzedaż zaowocowała nie tylko zwrotami, ale też przełożyła się też na ostatnią karciankę wydaną przez MAGa…

Potem doszedł “Dark Eden”

Do “Dark Edenu” sprzedawcy podeszli sceptycznie, my zaś z nadziejami. Gracze skłonili się ku tym pierwszym… A szkoda, bo to CCG było istotnie ciekawsze od DT, jego akcja toczyła się w post-apokaliptycznym świecie – tyle że nie w kosmosie, a na Ziemi. Rozgrywka zaś opierała się na budowie bazy, która zaopatrywała wojska, które z kolei walczyły z przeciwnikiem. Nieco to taki karciany RTS.

“Dark Eden” natrafił na dołek nie tylko w Polsce, ale już w karcianym grajdołku światowym. CCG zrobiło się po prostu za dużo, a tort nie rósł. W efekcie np. planowany dodatek “Genesis” nigdy się nie ukazał w żadnej wersji językowej, choć był gotowy do druku (karty finalnie jakoś upubliczniono).

A oto jak zapowiadaliśmy “Dark Eden” w “Magii”:

Przy okazji nie omieszkam wrzucić historyjki o tym, jak w roku 1996 pracowaliśmy nad polską wersją “Dark Eden”. Tym razem przekład trafił do Grzesia, który niestety nie był znany z terminowości. Ja wówczas byłem nieco nieobecny z powodów rodzinnych. Nie dałem rady wszystkiego przypilnować, no ale mieliśmy dużo czasu. Nagle jednakże przyszedł na skrzynkę MAGa email od Taget Games, że już zaraz chcą mieć tłumaczenie, bo nadchodzi slot na naszą wersję językową.

Dzwonię do Grzesia – nie, nie mieliśmy komórek, tylko stacjonarne telefony – i oczywiście okazuje się, iż przekład jest w lesie. Siadamy przeto z Grzesiem we dwóch, każdy w swoim domu, przy swoim stacjonarnym desktopie, z klasycznym telefonem na biurku i tłumaczymy, konsultując się co raz jakiś w kwestii nazewnictwa. Rano tłumaczenie jest gotowe do redakcji. Przy okazji Grześ znajduje kilka błędów oryginału. Historyjka z cyklu mających morał, oczywiście. Udowadnia, że jeśli masz coś zrobić dziś, zrób pojutrze, bo i tak da radę:)

Dziś byłoby łatwiej – bo i dokumenty google’a, i laptopy, i komórki…

Na los karcianek w Polsce nasza praca miała umiarkowany wpływ…

I jeszcze było “Inferno”…

“Inferno” – tak zwał się nie tylko dodatek do “Kultu”, ale również krótko istniejące czasopismo MAGa poświęcone karciankom. Wydawało się naturalnym, że nowa growe medium – i to dobrze się sprzedające – prosi się o własny magazyn. Stąd też Maciek Kocuj rzucił pomysł czasopisma i stanął u jego steru, a wspierał go Robert Sieniakiewicz.

Oczywiście idea była zacna i wydawało się, iż sama popularność “DoomTroopera” wystarczy, by czasopismo utrzymało się na powierzchni. Niestety, bardzo loteryjne terminy publikowania kolejnych numerów oraz malejące zainteresowanie CCG wystarczyły. “Inferno” – jak sama nazwa wskazuje – piekielnie się niestety nie udało.

Samo czasopismo zapowiedzieliśmy w “Magii”, w numerze 41-42 (5-6/1997), czyli w chwili, gdy na rynku był już “Kult”. A zerowy numer tego magazynu wszedł w skład MiM nr 48 (12/1997) – w zasadzie pół roku później. Nominalnie numer 1 miał się ukazać w styczniu 1998 roku, ale wyszedł później. Numer czwarty istniał w opcji przedsprzedaży jeszcze w numerze 70 (10/1999), by zniknąć dwa numery później, w 72 (12/1999).

W sumie ukazały się trzy numery po jakieś 32 strony – dwa w cenie 3.50, jeden 4.80. Co ciekawe, były w większości w pełni kolorowe. W środku znaleźć można były cenniki, porady, prezentacje systemów.

Życie nieco po życiu…

Karcianki żyły swoim życiem, nieco obok MiMa i MAGa, a to za sprawą “Nowego Wariantu Ogólnoświatowego”, a to za sprawą niezniszczalnego “Magica”, który zyskał na popularności za sprawą szeroko reklamowanej przez ISĘ polskiej instrukcji w specjalnym wydaniu (październik 1997).

Ale to nie był koniec mojej przygody z karciankami i karcianek w Magii. O tym jednak przy inszej okazji 😉

No i jeszcze Post Scriptum

Dzięki “DoomTrooperowi” dość popularny stał się u nas świat “Kronik Mutantów”, a z nim przybyło “Warzone” (kolorowe strony w MiM!), potem bliska mu “Chronopia”.

A tego RPGa, co miał się wkrótce ukazać i który był reklamowany w instrukcji do “Kultu” CCG to nie wydaliśmy. Chyba nawet nie zakończyły się negocjacje i nie powstała żadna umowa…

Natomiast inny RPG od Target Games został przetłumaczony, złożony, skorektowany, ale nigdy się nie ukazał. Ale to też temat na inną opowieść 😉

Ale to jeszcze nie koniec moich karciankowych historii… Została jeszcze część ostatnia tej “trylogii w czterech tomach” 🙂

holistyczny